Okno z najlepszym widokiem na Manhattan

Cześć świecie! 

My Daily Scraps wraca do żywych po 265 dniach nieobecności. Bez tłumaczeń, usprawiedliwiania i pisania, że 2016 rok był najcięższym w moim życiu. W tym czasie udało mi się skończyć pierwsze studia, z innych zrezygnować i zawodowo zakotwiczyć na Nowej Hucie. Na dobre pożegnałam się z akademickim pokojem. Od teraz połowę życia spędzam w jednej z najdłuższych linii tramwajowych w Krakowie. Między przystankami udało mi się jednak wyskoczyć na dłuższy urlop. 

Pierwsza wyprawa do Ameryki była prawdziwą przygodą życia i niesamowitym zastrzykiem energii. O zastrzyku gotówki, rzecz jasna, nie napiszę, bo to średnio pozytywny temat po wyprawie do Nowego Jorku. Zamiast zielonych dolarów, zostało mi jednak mnóstwo zdjęć, doświadczeń i wspomnień, a przecież o to w podróżowaniu chodzi.

***

"Łaaał, to było w tym filmie!" - to właśnie najczęściej wypowiadane zdanie po przyjeździe do Nowego Jorku. Miejsce drugie należy się co chwilę powtarzanemu: "Ale ten wieżowiec jest wysoki!".  Wisienką na torcie było natomiast w euforii wykrzykiwane: "Tam widać Statuę!". 

Kiedy dzisiaj myślę o Nowym Jorku, w głowie pulsują mi migawki wszystkich panoram, jakie udało mi się wspólnie z Kubą zobaczyć i uchwycić na zdjęciach. Kiedy planowaliśmy zwiedzanie, najważniejsza była dla nas odpowiedź na pytanie, co właściwie chcemy tam robić?  Imprezowanie odpadło od razu, bo przecież nie po to przelecieliśmy przez Atlantyk nad Grenlandią, żeby zapić i nic nie pamiętać. Drugą opcją było zaliczenie wszystkich możliwych muzeów, ale właśnie po to przeciwieństwa się przyciągają, żeby jedno chciało je zwiedzać, a drugie na samą myśl ostentacyjnie ziewać. Została zatem opcja trzecia - panoramy Nowego Jorku, czyli najlepsze widoki na Manhattan. 

Tylko jedno z nas pałało ślepą miłością do Nowego Jorku już na samą myśl o nim. Drugie (czyt. ja) podchodziło do zwiedzania jednego z największych miast świata chłodno i z rezerwą. Widziałam przed oczami tylko tłumy spieszących się ludzi, a w uszach słyszałam hałas zakorkowanych, nowojorskich ulic. Serce biło mi mocniej jedynie na myśl o Statui Wolności. Może dlatego, że w mieszkaniu babci od wielu lat jej miniaturka ozdabiała meble z litego drewna. Nie pasowała do sfatygowanych meblościanek i kredensów, ale była pamiątką zza oceanu, na której widok zawsze w duchu obiecywałam sobie: "Kiedyś zobaczę ją naprawdę". 

Marzenie się spełniło, a chłód i dystans zniknęły. Nowy Jork to miasto, które jednocześnie męczy i porywa, ale widoków na Manhattan nigdy się nie zapomina.


TOP OF THE ROCK - ROCKEFELLER CENTER



Top of The Rock to bezapelacyjnie mój numer jeden. Drapacz chmur, z którego panorama zachwyca o każdej porze dnia. Zaplusował u mnie przede wszystkim przepięknym widokiem na zielony Central Park. Pocztówki, na których doskonale widać Empire State Building, są robione właśnie tam. Wielkie wow!

Top of the Rock składa się z trzech tarasów widokowych. Pierwszy znajduje się na 67. piętrze, drugi na 69., a ostatni na 70. Ciarki gwarantowane!


ONE WORLD OBSERVATORY



One World Obserwatory to przeszklony taras widokowy na szczycie 1 World Trade Center - jednej z czterech wież, które mają powstać w miejsce World Trade Center po zamachach z 11 września 2001 roku.

1 World Trade Center mierzy dokładnie 541 metrów, co w przeliczeniu daje około 1776 stóp. Liczba ta jest symboliczna dla Amerykanów - oznacza datę ogłoszenia Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych. 

Wjechać na One World Observatory to jak uczestniczyć w prawdziwym, multimedialnym spektaklu. Przejażdżka windą to już atrakcja sama w sobie - na ścianach dookoła wyświetlane są komputerowe animacje, które pokazują, jak wieża była budowana i jak przez wszystkie lata zmieniał się Nowy Jork. Zanim ujrzy się zapierający dech w piersiach widok ze 102. piętra, po wyjściu z windy ogląda się niezwykłą, krótką prezentację o Amerykanach i codziennym życiu w Nowym Jorku. Następnie ekrany projekcyjne zamieniają się w kurtynę, która odsłania wspaniałą panoramę ponad 8-milionowego miasta.

Bilety na One World Observatory kosztują 34 $. Jedyny minus - taras jest oszklony, a na szybach pełno odcisków palców... 



EMPIRE STATE BUILDING


Empire State Building to jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli nie tylko Nowego Jorku, ale też całego kraju! Panoramę miasta (360-stopniową) można zobaczyć z 86. piętra wieżowca. 

Według nas, najlepszy widok to ten po zachodzie słońca, kiedy można zobaczyć morze nowojorskich, nocnych świateł! Efekt jest naprawdę powalający i chyba nie oddadzą tego żadne zdjęcia. Z ciekawostek warto wiedzieć, że amerykańskie stowarzyszenie zrzeszające inżynierów (ASCE) zaliczyło Empire State Building do siedmiu cudów współczesnego świata.


BROOKLYN BRIDGE I DUMBO

 

Po najpopularniejszych drapaczach chmur przyszedł czas na Dumbo (Down Under the Manhattan Bridge Overpass), czyli dzielnicę, która ukrywa się pomiędzy dwoma mostami – Brooklyn Bridge i Manhattan Bridge. Dziś to bardzo modna część Nowego Jorku, pełna magazynów, loftów i barów. Jeszcze do niedawna nikt nie chciał tam mieszkać. Ze strefy przemysłowej przemieniła się jednak w zakątek pełen brukowanych uliczek, modnych sklepów i zadbanych, zielonych stref. Jeśli łapać chwile, to tylko tam, siedząc nad rzeką i delektując się przepięknym widokiem na Manhattan. 

Dumbo to też słynne miejsce, w którym  drapacz Empire State Building idealnie "wpasowuje się" w Manhattan Bridge. Zobaczcie:



GOVERNORS ISLAND

 

Jeśli nie widzieliście Governors Island, to nie możecie powiedzieć, że w Nowym Jorku widzieliście wszystko. Obowiązkowy punkt programu, z którego roztacza się wspaniały widok na Manhattan. Jeśli chcesz na trochę uciec od Nowego Jorku, popłyń na Governors Island. Wyspa sama reklamuje się krótkim i zabawnym hasłem: "The easiest way to get away". Odpoczynek za dwa dolary murowany.

Governors Island (Wyspa Gubernatora) leży w samym sercu portu Nowego Jorku - niecały kilometr od Dolnego Manhattanu, a jeszcze bliżej Brooklynu. Dawniej służyła jako baza militarna. Pomiędzy pierwszą i drugą wojną światową stała się siedzibą sił lądowych i powietrznych. Po raz pierwszy została otwarta dla zwiedzających dokładnie dziesięć lat temu, w 2007 roku. Podczas sezonu letniego organizowane są na niej pikniki, festyny, koncerty, festiwale i inne kulturalne wydarzenia. Dostać można się na nią w kilkanaście minut promem. Na miejscu warto zobaczyć zamek Williams, a potem już tylko leniuchować na leżaku.


CIRCLE LINE SIGHTSEEING CRUISE

Rejs rzeką Hudson wokół Manhattanu był w cenie New York Pass (o tym w następnym wpisie). Wybraliśmy opcję "Landmark Cruise" (opłynięcie tylko połowy wyspy), która trwała około półtorej godziny. Większość osób wybiera wersję "Best of NYC Cruise", podczas której opływa się całą wyspę, a rejs trwa wtedy dwa razy dłużej.

Polecamy szczególnie na pierwsze zderzenie z Nowym Jorkiem. Zwiedzanie jest wygodne i przyjemne. To właśnie podczas rejsu statkiem wycieczkowym pierwszy raz zobaczyliśmy Statuę Wolności! Statek miał dwa pokłady, a w czasie rejsu towarzyszył nam przewodnik.


CENTRAL PARK

Nic dodać, nic ująć. Spędzić cały dzień w Central Parku, to naprawdę mało. Warto wracać tam za każdym razem, kiedy chce się uciec od ulicznego zgiełku. Można wypożyczyć nawet łódki i cieszyć się otaczającą zielenią. Miejsc do zobaczenia panoramy Nowego Jorku jest sporo. Koniecznie trzeba zahaczyć o ogród na dachu The Metropolitan Museum. My nie zajrzeliśmy. I żałujemy.



LIBERTY ISLAND
 

"Chcecie popłynąć na Statuę Wolności? Ale po co? Tam przecież nic nie widać. Nawet porządnego zdjęcia nie zrobicie, bo Statua jest za wysoka i nie da się jej całej objąć w kadrze" - tak bliscy próbowali przekonać nas, że Liberty Island wraz ze Statuą to w Nowym Jorku żadna atrakcja. Nie daliśmy się i twardo postawiliśmy na swoim. Marzenie spełnione. I wiecie co? Warto tam popłynąć nie tylko dla pięknego widoku Manhattanu. Będąc na wyspie zrobicie zdjęcie, którego w filmach na pewno nie zobaczycie! Statua Wolności od tyłu🗽

  
HOP-ON HOP-OFF BUS


To opcja dla leniwych. Albo tych, którzy po trzecim dniu zwiedzania na okrągło nie czują nóg. Hop-on hop-off busa mieliśmy w cenie New York Pass (o tym w następnym wpisie). Dlaczego zatem nie skorzystać? Objechaliśmy nim Nowy Jork raz jeszcze i zobaczyliśmy to wszystko, co w poprzednich dniach oglądaliśmy na piechotę.


HUDSON RIVER


Promenadę nad rzeką Hudson przejechaliśmy rowerem w drodze do Central Parku. Wracając, zatrzymaliśmy się na spektakl zachodzącego słońca. Cudowne i spokojne miejsce do złapania oddechu.

Nie zajrzeliśmy na Roosvelt Island. Zabrakło czasu, ale to tylko kolejny powód, żeby do Nowego Jorku wrócić. Obok burgerów z Shake Shacka, lodów z Morgensterna i tego, czego się stamtąd nie zapomina - widoków na Manhattan.

You May Also Like

2 komentarze