SPACER PO KRAKOWIE




Z niektórymi miejscami łączą ludzi tylko obowiązki. Było mi ostatnio wstyd za ciągłe narzekanie na miasto polskich królów. W największy w tym roku mróz wybrałam się więc na spacer, z samego rana, żeby pooddychać pustką, ciszą i spokojem i mając nadzieję, że urok zimowego Krakowa wygra z codzienną niechęcią do zakorkowanych ulic i smogu. 

Niestety. Kolejny raz się zawiodłam, a nadzieje prysły jak mydlana bańka. Nie umiem kochać tego miejsca. Nie umiem go nawet lubić. Po kilku latach, prócz obowiązków, nie ma tu nic mojego. Nie ma serca, nie ma przywiązania, nie ma szczęścia. Chodzę po tych samych ulicach, którymi spacerują turyści, odwiedzam te same knajpki i kawiarnie. Oglądam ten sam rynek, ten sam Wawel, te same Sukiennice i tę samą Wisłę. Omijam galerie i duże sklepy. I wciąż nie udaje mi się tu odnaleźć. 

Do pewnych miejsc po prostu się nie pasuje, a z innymi przyciąga się jak magnes. 



Może nie widziałam tu jeszcze wszystkiego? Może polecicie mi jakieś miłe, przytulne, krakowskie miejsca?

You May Also Like

0 komentarze